Wojtek po A levels w szkole państwowej

Wojtek_w_biurze_Project.jpg

Wojtku, pamiętasz, jak się poznaliśmy?

Jasne! Na Project trafiłem przed pierwszą konferencją [przyp. red. – Międzynarodową Konferencją Edukacyjną „Project 2017”]. Od dłuższego czasu szukałem sposobu, żeby się z Polski wydostać i uczyć się za granicą. Skończyłem w angielskim publicznym liceum i była to najlepsza decyzja, jaką w życiu podjąłem.

Dlaczego wolałeś uczyć się w brytyjskim liceum?

W Polsce skończyłem pierwszą klasę liceum na programie pre-IB i rozczarowało mnie to. W Anglii natomiast wybrałem A levels zamiast IB. Nie znam prawdziwego programu IB, więc nie wiem, czy to jest ogromna różnica, ale na pewno nie żałuję wyboru A levels [przyp. red. – 2-letni program na poziomie licealnym zakończony maturą brytyjską]. Miałem dużo szerszy wybór, jeśli chodzi o przedmioty. Sposób, w jaki uczyłem się na A levels, był trochę inny od tego, co robi się w IB. Byłem praktycznie kompletnie niezależny w swoim procesie nauczania, decyzji co do priorytetów podczas mojej nauki. Miałem pełne wsparcie od nauczycieli - cały czas. Dzięki A levels udało mi się dostać na wymarzone studia – trafiłem na program, który polega na tym, że spędzam 2 lata ucząc się we Francji, 2 lata w Londynie. Oprócz tego aplikowałem na trzy inne uczelnie z Russell Group [przyp. red. - grupa 24 najlepszych uniwersytetów w Wielkiej Brytanii] i na wszystkie się dostałem. Dostałem się też na studia w Amsterdamie, Kopenhadze i… I tyle [śmiech].

Jak wyglądała Twoja nauka w Anglii?

Bardzo mi pomógł wybór przedmiotów, ta kombinacja, którą sobie wybrałem – matematyka, geografia, historia i ekonomia. Uważam, że każdy z tych przedmiotów niesamowicie mi pomógł – nie tylko w poszerzaniu swoich horyzontów, ale też przygotowując mnie zwyczajnie do studiów. Bo tym czego zawsze mi brakowało w Polsce, była po prostu możliwość przedstawiania swoich punktów widzenia, swoich perspektyw – zwłaszcza podczas humanistycznych przedmiotów, bo jednak matematyka działa trochę inaczej. Ale moja matura wyglądała tak, że spokojnie 70-80% pytań to eseje, w których podawałem swój argument i musiałem go w jakiś sposób poprzeć, sprawić, żeby był przekonywujący – to jest coś, czego oczekiwałem od edukacji na poziomie liceum i tego mi niesamowicie brakowało w Polsce. Więc pod tym względem wyjazd do Anglii, aby polepszyć swoją edukację, swój sposób myślenia, jest po prostu czymś świetnym.

Jak oceniasz życie z rodziną goszczącą?

Wyjazd do Anglii do szkoły publicznej był powiązany z tym, że mieszkałem z angielską rodziną. Bałem się tego na początku, bo co jeśli trafię na rodzinę, która jednak nie będzie mi odpowiadać? Stało się dokładnie na odwrót, bo trafiłem do rodziny, z którą mam świetny kontakt – miałem i mam dalej. Cały czas mamy kontakt i rozmawiamy ze sobą. Ten aspekt szkoły publicznej też jest o tyle fajny, że poznaje się społeczeństwo angielskie od środka. Nie jest się odizolowanym od świata rzeczywistego. Na drugim roku liceum zacząłem też pracować w Anglii – to też jest dość ważnym doświadczeniem, bo jednak na studiach też będę musiał się sam utrzymać. Cieszę się, że mam to doświadczenie  - praca w kompletnie innym środowisku, w zupełnie innym społeczeństwie.

Jakie obawy mogą pojawić się przed wyjazdem do szkoły za granicą?

Zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu ludzi taki wyjazd to coś ogromnego. Na pewno wiele osób będzie się bało tego, jak sobie poradzą, że po powrocie do Polski będą odizolowani od swoich znajomych, od swojej rodziny, że sam pobyt w Anglii może być trudny, bo trzeba mnóstwo rzeczy pozałatwiać, bo jednak uczysz się w obcym języku. To wcale nie jest takie trudne, jak się wydaje. Może moja opinia jest lekko niewiarygodna, bo niesamowicie mi zależało, żeby zrobić coś więcej ze sobą, żeby pojechać za granicę się uczyć. Ale prawda jest taka, że jak przyjechałem na miejsce, nie miałem żadnych trudności. Wiadomo, że na początku może trzeba przyzwyczaić się do akcentu albo pozałatwiać rzeczy urzędowe – to może jest trochę stresujące, ale to trwa dwa, trzy dni. Potem przeżywasz coś, co zostanie z tobą na resztę życia i nie ma żadnego powodu, żeby się tego bać. Ja dalej utrzymuję kontakty ze swoją rodziną, ze swoimi znajomymi. W Anglii jest taki system, że wakacje ma się de facto co dwa, trzy miesiące i zawsze można wrócić, jak się bardzo tęskniło – co raczej się nie dzieje [śmiech]. Ale można, jest taka opcja. Dlatego naprawdę nie ma się czego obawiać. Takie doświadczenie na pewno jest warte tych paru dni stresu na samym początku, bo at the end of a day takie doświadczenie cię zmieni - i na 99% w pozytywny sposób.

Previous
Previous

Boarding schools w filmach

Next
Next

Znajomość języków jest bramą do wiedzy